Dying Light: The Beast oficjalnie wystartuje 18 września, a nie – jak wcześniej planowano – 19 września. Powód? Studio Techland ogłosiło, że gra osiągnęła imponujący milion zamówień przedpremierowych, a entuzjazm społeczności sprawił, że deweloperzy „zrobili niemożliwe możliwym”.
„Widząc ekscytację graczy związaną z powrotem Kyle’a Crane’a i mając pewność, że gra jest gotowa, chcieliśmy zrobić coś wyjątkowego” – powiedział Tymon Smektała, dyrektor franczyzy. – „Dlatego postanowiliśmy udostępnić Dying Light: The Beast trochę wcześniej. Nie mogę się doczekać reakcji fanów, gdy wejdą do świata Bestii”.
Milion pre-orderów i nagroda dla graczy
Techland poinformował, że poza wcześniejszym startem każdy, kto kupi grę przed premierą, otrzyma „ekskluzywną nową nagrodę”. Szczegóły pozostają tajemnicą, ale mają zostać ujawnione w tygodniu premiery. Twórcy określają to jako formę podziękowania dla społeczności, która doprowadziła markę do tego punktu.
Od DLC do pełnoprawnej gry
Początkowo Dying Light: The Beast rozwijano jako dodatek do Dying Light 2: Stay Human. Projekt szybko jednak urósł i stał się samodzielnym survival horrorem. Według Techlandu gracze mogą liczyć na około 20 godzin fabuły oraz dodatkowe 20–30 godzin zawartości pobocznej. Cena gry ustalona została na 60 dolarów, co początkowo wzbudziło dyskusje, ale pierwsze zapowiedzi sugerują, że będzie to najbardziej „dyinglightowa” odsłona serii.
Fani już odliczają godziny
Dzięki przesunięciu premiery gracze wskoczą do mrocznego, pełnego zombie Limveldu 24 godziny wcześniej, a tym samym przygoda Kyle’a Crane’a rozpocznie się szybciej niż ktokolwiek się spodziewał.
Dying Light: The Beast zadebiutuje dzień wcześniej, już 18 września, a gracze, którzy zamówią grę przedpremierowo, mogą liczyć na specjalną nagrodę. Techland, napędzany rekordowym milionem pre-orderów, udowadnia, że czasem warto zrobić krok więcej dla swojej społeczności.
