Hollow Knight Silksong recenzja – piękno utkane z bólu

Nienagrani.pl – recenzje gier
9.3
Hollow Knight Silksong - recenzja

Trudno zapomnieć cierpienie. Studio Team Cherry doskonale o tym wie – i wygląda na to, że w Hollow Knight: Silksong celowo wplotło w tkankę gry mnóstwo elementów, które mają boleć. To sequel, na który czekaliśmy aż osiem lat. Od pierwszych zapowiedzi oczekiwania były ogromne, a teraz, gdy tytuł wreszcie ujrzał światło dzienne, gracze są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek. Jedni nazywają Silksonga arcydziełem, inni – czystą złośliwością wobec gracza.

Silksong nie jest po prostu „trudny”. To gra, która wywołuje emocje skrajne: niepokój, frustrację, a czasem wręcz wściekłość. Nic dziwnego, że na Steamie w pewnym momencie zaliczyła falę mieszanych opinii. Jednak za tym wszystkim kryje się projekt o jakości, jakiej próżno szukać w innych metroidvaniach. Gra zachwyca rozmachem i dbałością o detale, a jednocześnie stawia przed graczem bariery, które wymagają cierpliwości i stalowych nerwów.

Hollow Knight Silksong recenzja – Hornet spotyka przeciwnika w podziemiach

Świat utkany jak pajęcza sieć

Mapa krainy Pharloom jest ogromna i misternie połączona – przejścia, skróty i naturalne ścieżki tworzą przestrzeń, która sprawia wrażenie żywego, oddychającego świata. Team Cherry podzieliło przygodę na trzy akty. Pierwszy jest stosunkowo liniowy i dobrze nadaje się dla nowych graczy. Drugi oferuje dużą swobodę i pozwala wybrać własną ścieżkę eksploracji. Trzeci to już wyzwanie dla wytrwałych – z teleportami, super-skokami i najtrudniejszymi sekcjami platformowymi.

Ogromnym atutem jest sposób, w jaki gra traktuje mapę. Początkowo widzimy ją jako linię przerywaną, a dopiero po realnej eksploracji i odpoczynku na ławce rysowana jest „na czysto”. To prosty zabieg, ale daje niesamowite wrażenie ręcznie sporządzanej mapy, przywodzącej na myśl serię Etrian Odyssey. Dzięki temu każda podróż nabiera dodatkowego uroku, a eksploracja wydaje się bardziej osobista i angażująca.

Gdzie piękno spotyka frustrację

Największym problemem Silksonga jest oszczędność w punktach zapisu. Ławki – pełniące rolę odpowiednika ognisk z Dark Souls – są rozmieszczone bardzo rzadko, co szybko zamienia się w źródło frustracji. Co gorsza, w grze pojawiają się także „fałszywe” ławki – pułapki, które zamiast dać chwilę oddechu, potrafią zaskoczyć kolejnym niebezpieczeństwem.

Hollow Knight Silksong recenzja – sklep z amuletami i wyposażeniem

Nagrody za wysiłek też bywają niewdzięczne. Po serii trudnych walk lub skomplikowanych sekwencjach platformowych nierzadko nie dostajemy nic, a czasami wręcz trafiamy na kolejnego bossa. Twórcy świadomie zrezygnowali z nagradzania gracza materialnie, licząc na to, że sama satysfakcja z pokonania przeszkody wystarczy. Problem w tym, że nie każdy gracz ma ochotę na aż tak surowe traktowanie.

Do tego dochodzi ograniczona ilość waluty – paciorów. Trudno je zdobyć, a ceny u handlarzy bywają wysokie. W praktyce oznacza to konieczność grindu, jeśli chcemy kupować dodatkowe mapy, ulepszenia czy amunicję. To kolejny element, który potrafi mocno zniechęcić mniej cierpliwych odbiorców.

Narracja w szczegółach

Choć Silksong potrafi być okrutny, wciąż błyszczy w warstwie narracyjnej. Scenografia, fragmenty dialogów i detale w tle opowiadają historie o społeczeństwie Pharloom – od robotników zmuszanych do harówki po wesołą trupę pcheł, która organizuje festiwale mimo końca świata. To narracja środowiskowa na najwyższym poziomie, która buduje klimat bez zbędnych słów.

Postacie drugoplanowe zapadają w pamięć: Shakra, śpiewająca przy mapach, rycerz Gamond i jego wierny wierzchowiec, czy mała pielgrzymka Shelma, której pieśń w finale przygody wzrusza do łez. To właśnie te momenty sprawiają, że po skończeniu gry trudno Silksonga znienawidzić – nawet jeśli wielokrotnie doprowadzał nas do białej gorączki.

Hollow Knight Silksong recenzja – eksploracja ruin nad lawą

Z prochu powstaniesz i w proch się obrócisz

Recenzja Hollow Knight: Silksong nie może być jednoznaczna. To gra piękna i wredna jednocześnie. Monumentalny świat, dopracowana oprawa graficzna i klimat wciągają od pierwszych minut. Jednak rzadkie punkty zapisu, brak tradycyjnych nagród i częste powtórki trudnych fragmentów sprawiają, że jest to tytuł wymagający ogromnej cierpliwości.

Czy to arcydzieło? Z pewnością tak. Czy to gra dla każdego? Absolutnie nie. Jeśli jednak przetrwasz początkowe upokorzenia i nauczysz się czerpać przyjemność z samego pokonywania przeszkód, Silksong wynagrodzi cię niezapomnianą przygodą.

Nienagrani.pl – recenzje gier
Hollow Knight Silksong - recenzja
9.3
Grafika 10
Dźwięk 10
Rozgrywka 9
Frajda 8
Udostępnij ten artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Komentarze w tekście
Zobacz wszystkie komentarze
0
Napisz komentarz do artykułux
Obserwuj nas na Facebooku