Po latach prób, błędów i bolesnych eksperymentów, Battlefield 6 przychodzi niczym długo oczekiwane katharsis. EA i DICE w końcu dostarczyli coś, na co czekała społeczność — solidnego, taktycznego shootera, który przypomina, czym właściwie Battlefield powinien być. Nie jest to rewolucja, ale raczej powrót do źródeł, w którym klasyczna tożsamość serii spotyka nowoczesne rozwiązania.
- Wojna przyszłości, która wydaje się niepokojąco realna
- Strzelanie z duszą – wreszcie czuć każdą kulę
- Destrukcja wraca w wielkim stylu
- Multiplayer – serce Battlefielda bije znowu
- Klasy, które znów mają sens
- Portal – kreatywność bez granic
- Technika, grafika i dźwięk – mistrzowskie połączenie
- Battlefield 6 – powrót do wielkości
Wojna przyszłości, która wydaje się niepokojąco realna
Akcja gry przenosi nas do roku 2027. Świat po rozpadzie NATO tonie w chaosie, a w miejsce upadłych struktur międzynarodowych wkraczają prywatne armie i korporacje wojskowe. Największą z nich jest Pax Armata – organizacja, która pod pretekstem utrzymania porządku dąży do globalnej dominacji. Gracz wciela się w członka oddziału Dagger 13, elitarnej jednostki NATO, która ma powstrzymać eskalację konfliktu.
Fabuła to klasyczny pretekst do wielkich bitew, ale niestety nie wnosi wiele nowego. Narracja jest chaotyczna, z poszatkowanymi przeskokami czasowymi i postaciami, które trudno polubić. Choć każda z czterech klas w oddziale ma swój moment, to scenariusz nie potrafi tego wykorzystać. Kampania trwa około 5 godzin i bardziej przypomina trening niż pełnoprawną opowieść.

Z drugiej strony, kilka misji potrafi zachwycić skalą i klimatem – np. szturm na zniszczone przedmieścia Berlina, podczas którego walczymy wśród ruin, z czołgami przetaczającymi się tuż obok. Takie momenty przypominają, że Battlefield wciąż potrafi robić wrażenie, gdy skupi się na tym, co wychodzi mu najlepiej: na wojnie totalnej.
Strzelanie z duszą – wreszcie czuć każdą kulę
Na szczęście Battlefield 6 nadrabia wszystko w tym, co najważniejsze – w gameplayu. To prawdopodobnie najbardziej dopracowany model strzelania w historii serii. Każda broń ma własny rytm, odrzut i wagę. Reakcje na trafienia są fizyczne, a efekty dźwiękowe sprawiają, że nawet krótkie starcie brzmi jak scena z filmu wojennego.
Kiedy po raz pierwszy naciskasz spust karabinu M416, czujesz potęgę. Kiedy biegniesz z lekkim karabinem i kulami świszczącymi nad głową – to Battlefield w najczystszej postaci.
Ważną zmianą jest też delikatne przyspieszenie tempa gry. Postacie poruszają się nieco szybciej, a przejścia między sprintem, czołganiem się i strzałem są płynniejsze. Nie jest to jednak arcade’owe szaleństwo rodem z Call of Duty – wciąż czuć ciężar sprzętu i realizm pola walki.

Nowe mechaniki taktyczne, takie jak wychylanie się zza osłony czy przeciąganie rannych towarzyszy w bezpieczne miejsce, nadają grze dodatkowej głębi. Wreszcie można grać zespołowo, bez frustracji wynikającej z przypadkowych śmierci.
Destrukcja wraca w wielkim stylu
Zniszczenia środowiska to od zawsze znak rozpoznawczy serii, i tutaj Battlefield 6 wręcz błyszczy. Każda ściana, dach i most mogą stać się ofiarą walki. Strzelasz w podporę budynku? Runie. Wysadzasz mur? Otwierasz nową drogę dla drużyny.
Wszystko działa płynnie, a zniszczenia nie są już tylko efektem wizualnym – mają realny wpływ na taktykę. W jednym z meczów Breakthrough zniszczyłem cały narożnik budynku, z którego kampił snajper – i satysfakcja była nieporównywalna z żadnym headshotem.
Multiplayer – serce Battlefielda bije znowu
To tutaj gra naprawdę pokazuje pazur. Battlefield 6 w trybie wieloosobowym to czysta adrenalina. Walki 64-osobowe znów mają sens – mapy są przemyślane, punkty kontrolne dobrze rozłożone, a balans klas działa jak należy.
Tryby gry obejmują klasyki jak Conquest, Breakthrough, Team Deathmatch i mniejsze potyczki w stylu Squad Deathmatch, gdzie 16 graczy walczy w czterech oddziałach. To właśnie ten ostatni tryb wywołuje najwięcej emocji – starcia są intensywne, dynamiczne i bardzo osobiste.

Nowe mapy (Nowy Jork, Paryż, Oslo, Rijad, Tokio) są różnorodne i oferują odmienny styl rozgrywki. Niektóre są bardziej kompaktowe, inne nastawione na bitwy pojazdów. Jedyny zarzut? Brakuje tego monumentalnego rozmachu znanego z Battlefield 3 czy 4. Ale w zamian otrzymujemy bardziej zwarte, pełne akcji pola walki – co wielu graczy uzna za plus.
Klasy, które znów mają sens
EA po błędach z Battlefield 2042 zrozumiało jedno: nikt nie chciał Overwatcha w mundurze. Dlatego wracają klasyczne role: Assault, Engineer, Support i Recon. Każda ma swoje zadania i unikalne umiejętności. Balans między nimi jest świetny – każda z klas jest potrzebna, ale żadna nie jest przesadnie silna.
System Training Paths pozwala rozwijać klasy w różnych kierunkach – np. Inżynier może stać się ekspertem od pancerzy lub wsparcia drużyny. Dzięki temu każdy gracz może dostosować styl gry do siebie, a zespoły są bardziej zróżnicowane taktycznie.

Personalizacja broni to kolejny krok naprzód. Wszystkie ulepszenia odblokowuje się konkretną bronią – koniec z grindem przy przypadkowych pistoletach. Każdy karabin rozwija się organicznie, wraz z twoim doświadczeniem na polu bitwy.
Portal – kreatywność bez granic
Tryb Portal to jedna z największych niespodzianek. EA pozwala graczom tworzyć własne mapy i scenariusze, wykorzystując silnik Godot. Na razie edytor jest prosty, ale już widać jego potencjał. W sieci pojawiają się pierwsze społecznościowe projekty – od klasycznych potyczek inspirowanych Battlefield 3, po zabawne tryby z ograniczoną bronią czy walką na noże.
To coś więcej niż gadżet – Portal może wydłużyć żywotność gry na lata, podobnie jak warsztat w Fortnite czy GTA V RP.
Technika, grafika i dźwięk – mistrzowskie połączenie
EA zdecydowało się zrezygnować z Ray Tracingu – i to była najlepsza decyzja od lat. Dzięki temu Battlefield 6 działa jak marzenie. Na kartach pokroju RTX 4070 Ti lub Radeon 7800XT gra utrzymuje stałe 120–130 FPS na ultra detalach w 1440p.
Grafika mimo tego wygląda obłędnie – realistyczne oświetlenie, świetna animacja dymu i cząsteczek, a do tego fenomenalne efekty pogodowe (burze piaskowe w Rijadzie wyglądają jak film).
Największe brawa jednak należą się dźwiękowcom. Strzały, wybuchy, echo w ruinach, świst kul – wszystko brzmi potężnie i autentycznie. Grając w słuchawkach, można niemal poczuć drgania powietrza.
Jedynym zgrzytem są modele twarzy w kampanii – sztuczne, pozbawione emocji, psujące odbiór. To jedyny element, który odstaje od reszty prezentacji.
Battlefield 6 – powrót do wielkości
Po katastrofie 2042, EA miało wszystko do stracenia. Na szczęście Battlefield 6 to triumf odkupienia. To gra, która przypomina, dlaczego kochamy tę serię – za monumentalne bitwy, realizm, chaos, współpracę i satysfakcję z każdego zwycięstwa.
Nie ma tu przesady, zbędnych gadżetów ani sztucznych emocji. Jest czysta, brudna wojna – taka, jakiej od dawna brakowało w grach FPS.

[…] burzy, Battlefield 6 zbiera świetne recenzje – średnia ocen na OpenCritic to 84/100 (my grze wręczyliśmy maksymalną notę 10/10), a fani chwalą powrót do klasycznej, intensywnej rozgrywki znanej z najlepszych odsłon serii. […]