Kiedy myślimy o Stranger Things, przed oczami stają nam emocje, przyjaźń i nostalgia lat 80. Ale jak się okazuje – historia mogła potoczyć się znacznie mroczniej. W drugim sezonie serialu na Netflixie twórcy planowali brutalny los dla jednej z najbardziej lubianych postaci – Boba Newby’ego. Ostatecznie jednak zmienili zdanie, a decyzja ta uratowała nie tylko jego wizerunek, ale i emocjonalną równowagę całej opowieści.
Bob Newby – bohater, który miał zginąć z rąk Willa
Bob, grany przez Seana Astina (znanego m.in. jako Sam z Władcy Pierścieni), pojawił się w drugim sezonie jako nowy partner Joyce. Szybko stał się jednym z najbardziej sympatycznych bohaterów Stranger Things. Ale pierwotnie jego historia miała skończyć się o wiele wcześniej i… znacznie brutalniej.
Jak ujawnili producenci Dan Cohen i Shawn Levy w rozmowie z Colliderem, scenarzyści planowali, że Bob zginie już w pierwszej połowie sezonu – w samochodzie, zamordowany przez Willa, będącego pod kontrolą Mind Flayera. To miało być mocne, szokujące uderzenie, ale… pozbawione sensu emocjonalnego.
„Zabiłby własnego ojca” – dlaczego ten pomysł zniszczyłby Willa
Z dzisiejszej perspektywy łatwo zauważyć, że taki zwrot fabularny mógłby zrujnować postać Willa Byersa. Już wtedy był on jedną z najbardziej cierpiących postaci w całym serialu – regularnie prześladowany przez siły z drugiej strony. Sprawienie, by zabił swojego przyjaciela, a właściwie ojcowską figurę, byłoby dla niego ciosem, z którego trudno byłoby się podnieść.
Will i Bob mieli w tamtej scenie jeden z najcieplejszych momentów – rozmowę o odwadze i pokonywaniu lęków. Gdyby Will pod wpływem Mind Flayera odebrał mu życie, cały sens tej sceny zostałby utracony. Zamiast emocji i rozwoju – mielibyśmy tani szok, który nie pasuje do tonu Stranger Things.
Zamiast tego – bohaterska śmierć, która wzruszyła miliony
Na szczęście bracia Duffer zdecydowali się zmienić scenariusz. Bob dostał swój bohaterski moment, ratując Joyce i dzieci w laboratorium Hawkins. To właśnie wtedy zginął, poświęcając się dla innych – scena, która do dziś jest jednym z najbardziej pamiętnych momentów serialu.
Ten wybór miał ogromne znaczenie. Bob stał się symbolem odwagi i dobra w świecie pełnym ciemności. Widzowie pokochali go jeszcze bardziej, a Will – zamiast być katem – mógł pogrążyć się w smutku i winie, co lepiej pasowało do jego wrażliwej natury.
Stranger Things zawsze miało „serce”
Choć Stranger Things potrafi być przerażające, jego siła leży w emocjach i relacjach między bohaterami. To serial, który – mimo potworów i mroku – pokazuje, że odwaga, przyjaźń i rodzina są silniejsze niż strach.
A Bob? Pozostaje jednym z najlepszych przykładów na to, że nawet postać drugoplanowa może na stałe zapisać się w sercach widzów.