Od lat fani strzelanek czekali na moment, w którym Battlefield i Call of Duty znów staną naprzeciw siebie w równym boju. I oto nadszedł rok 2025 – z jednej strony Battlefield 6, który miał być powrotem do chwały serii, z drugiej Call of Duty: Black Ops 7, czyli kolejny rozdział w słynnej marce Activision.
Ale już pierwsze recenzje i opinie graczy nie pozostawiają złudzeń – w pojedynku Battlefield 6 vs Black Ops 7 zwycięzca został ogłoszony szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Battlefield 6 – powiew świeżości i nostalgia w jednym
EA potrzebowało lat, by odzyskać zaufanie fanów po chłodno przyjętym Battlefield 2042. W przypadku Battlefield 6 widać jednak, że deweloperzy wyciągnęli lekcję z przeszłości. Od pierwszego uruchomienia widać, że to gra z duszą. Mapy są ogromne, zróżnicowane, pełne punktów strategicznych, a system destrukcji wraca w wielkim stylu.
Walka w drużynie znów ma sens. Każdy żołnierz odgrywa swoją rolę, a współpraca decyduje o zwycięstwie. W połączeniu z realistyczną fizyką, intensywnymi efektami dźwiękowymi i płynną rozgrywką, Battlefield 6 jest dokładnie tym, czym seria powinna być od zawsze.
Gracze chwalą także nowy system klas, balans między pojazdami a piechotą oraz doskonałe tempo rozgrywki. „W końcu czuję się jak na prawdziwym polu bitwy” – piszą użytkownicy w komentarzach na forach i Redditcie.
Call of Duty: Black Ops 7 – solidna, ale bez serca
Z drugiej strony mamy Call of Duty: Black Ops 7, który, mimo że technicznie dopracowany, nie wnosi do serii niczego przełomowego.
Tak, strzelanie nadal daje satysfakcję, gunplay jest precyzyjny, animacje dopieszczone, ale… to już wszystko widzieliśmy.
Największym problemem Black Ops 7 jest brak tożsamości. Gra stara się łączyć futurystyczne elementy z realizmem, ale efekt jest nijaki. Świat gry jest sterylny, projekt map nie porywa, a nowe mechaniki nie wnoszą świeżości.
Do tego dochodzi słynne EOMM – system matchmakingu, który dopasowuje mecze nie po umiejętnościach, a po tym, ile emocji mają wzbudzać. Wielu graczy zarzuca Activision manipulowanie wynikami, by utrzymać ich dłużej przy ekranie. I choć oficjalnie firma zapewnia o „ulepszeniach”, społeczność nie kupuje tego tłumaczenia.
Fan-nieprzyjazna polityka Activision
Kolejny problem? Relacje z graczami.
Podczas gdy EA wreszcie nauczyło się słuchać społeczności, Activision wciąż idzie w zaparte. Coroczne premiery, mikrotransakcje w każdej części i niejasna polityka dotycząca zawartości premium sprawiają, że nawet najbardziej lojalni fani zaczynają tracić cierpliwość.
Nie pomaga też fakt, że kampania Black Ops 7 jest jedynie krótkim dodatkiem do multiplayera – coś w rodzaju przerywnika, a nie pełnoprawnego doświadczenia fabularnego.
W porównaniu z emocjonującymi bitwami w Battlefield 6, kampania CoD-a wypada blado, a jej futurystyczne tło nie wzbudza emocji, których oczekiwali gracze.
Battlefield 6 – powrót do korzeni i triumf realizmu
EA postawiło na realizm, klimat i drużynową zabawę. W Battlefield 6 każda rozgrywka to mała historia – spontaniczne sojusze, niesamowite eksplozje, pościgi czołgów i samolotów, walka o każdy metr mapy. To te momenty, które gracze nazywają „Battlefield Moments” – i których tak brakowało w ostatnich latach.
Zmodernizowany silnik graficzny Frostbite robi wrażenie. Nowe efekty oświetlenia, dynamiczne warunki pogodowe i destrukcja środowiska sprawiają, że każda bitwa wygląda jak scena z filmu wojennego.
Co więcej, EA zapewnia, że w tym roku nie będzie pośpiechu z dodatkami – studio ma skupić się na stabilności i jakości aktualizacji. To zupełne przeciwieństwo tego, co od lat robi Activision.
Kto naprawdę wygrał?
Battlefield 6 vs Black Ops 7 – to starcie dwóch filozofii. Z jednej strony gra tworzona z pasją, z drugiej produkt masowy, skrojony pod roczny cykl sprzedaży.
Gracze już podjęli decyzję. Serwery Battlefielda są pełne, a opinie w sieci jednoznaczne: „Battlefield wrócił.” Black Ops 7 natomiast, mimo solidnych fundamentów, wygląda jak tytuł, który już w momencie premiery potrzebuje przerwy i świeżego pomysłu na siebie.
Battlefield 6 vs Black Ops 7 – koniec epoki dominacji CoD-a
W 2025 roku stało się coś, czego wielu się nie spodziewało – Battlefield w końcu pokonał Call of Duty. Nie siłą marketingu, a jakością. Nie hałasem kampanii reklamowej, a ciszą satysfakcji graczy, którzy po latach czują, że wrócili do domu.
Czy to oznacza, że Activision się nie podniesie? Niekoniecznie. Ale jeśli studio nie przemyśli swojej strategii, Call of Duty może wreszcie stracić pozycję, którą trzymało przez całe pokolenie.