Na Netflixie pojawił się serial, o którym mówi dziś cała Polska. Nasza recenzja serialu Heweliusz dotyczy jednej z najbardziej poruszających produkcji ostatnich lat – pięcioodcinkowego dramatu Jana Holoubka, opartego na prawdziwej tragedii promu Jan Heweliusz, który zatonął 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim. Reżyser, znany z Wielkiej wody i Rojsta, po raz kolejny sięga po autentyczne wydarzenia, tworząc historię pełną emocji, bólu i refleksji nad ludzką odpowiedzialnością. To serial, który nie tylko opowiada o katastrofie, ale też o jej długotrwałych skutkach – zarówno dla rodzin ofiar, jak i całego społeczeństwa.
Katastrofa, która przeszła do historii
Fabuła serialu koncentruje się na dramatycznych wydarzeniach nocy, kiedy prom „Heweliusz” zatonął w czasie sztormu, zabierając ze sobą życie 55 osób. Uratowało się jedynie dziewięciu członków załogi. To największa katastrofa w dziejach polskiej żeglugi i jedna z największych w Europie. Serial nie tylko odtwarza moment tragedii, ale też przenosi widza w życie tych, którzy pozostali na brzegu – rodzin ofiar, żon, dzieci i rodziców, walczących o prawdę w systemie pełnym chaosu i nieodpowiedzialności.

Holoubek wprowadza nielinearną narrację – widz co chwilę przenosi się pomiędzy wydarzeniami sprzed tragedii, w jej trakcie oraz długo po niej. Dzięki temu opowieść jest pełna napięcia, ale też bólu i refleksji. Widzimy zarówno dramat na morzu, jak i cichą rozpacz w domach. To właśnie te kontrasty budują ogromny ładunek emocjonalny produkcji.
Obsada, która niesie emocje
W rolach głównych występują Magdalena Różczka, Michał Żurawski, Konrad Eleryk, Justyna Wasilewska oraz Borys Szyc. Każdy z nich pokazuje tu inny wymiar tragedii – od bezradności po desperację, od bólu po wściekłość. Różczka zachwyca subtelnością, Żurawski imponuje naturalnością, a Szyc po raz kolejny udowadnia, że w dramacie czuje się jak ryba w wodzie.
Warto dodać, że w produkcji pojawia się także kilkudziesięciu aktorów epizodycznych i statystów, a sceny na morzu robią ogromne wrażenie. Realizm tych momentów, połączony z zimnymi, błękitno-zielonymi barwami zdjęć, sprawia, że oglądając serial, ma się wrażenie uczestnictwa w prawdziwym dramacie.
Reżyseria, scenariusz i klimat
Jan Holoubek od lat specjalizuje się w historii opartej na faktach. Po sukcesie Wielkiej wody Netflix zaufał mu ponownie – i słusznie. W Heweliuszu widać ogrom pracy włożonej w dokumentację wydarzeń, wierność realiom lat 90. i dbałość o każdy szczegół. Scenariusz Kaspra Bajona skupia się na emocjach, nie tylko na faktach. Nie jest to więc klasyczna rekonstrukcja wydarzeń, ale dramat psychologiczny, w którym każda postać ma swoje motywacje i winy.

Ciekawym zabiegiem jest pokazanie tragedii z różnych punktów widzenia – zarówno ofiar, jak i osób odpowiedzialnych za decyzje, które doprowadziły do katastrofy. Serial momentami zwalnia, daje przestrzeń na oddech i refleksję, a potem wraca z jeszcze większym ładunkiem emocji.
Symbolika i przekaz
Heweliusz nie może pominąć jego symbolicznego wymiaru. To nie tylko opowieść o katastrofie morskiej, ale też o katastrofie moralnej – o bezduszności instytucji, braku odpowiedzialności i o tym, jak system potrafi zniszczyć zwykłego człowieka. Serial przypomina, że każda tragedia ma swoje ofiary nie tylko na miejscu zdarzenia, ale także pośród tych, którzy zostają i muszą żyć z pytaniem „dlaczego?”.
Holoubek nie moralizuje, nie ocenia – pokazuje. To widz sam musi zdecydować, kto zawinił i czy można było tego uniknąć. To właśnie ten chłodny, reporterski ton, połączony z głęboką emocjonalnością bohaterów, czyni Heweliusza serialem wyjątkowym.

Odbiór i wrażenia
Po premierze Heweliusz błyskawicznie trafił na pierwsze miejsce wśród najchętniej oglądanych seriali w Polsce na Netflixie. Widzowie chwalą realizm, świetną grę aktorską i poruszającą muzykę autorstwa Łukasza Targosza. Krytycy z kolei zwracają uwagę, że to jedna z najbardziej dopracowanych polskich produkcji ostatnich lat, choć niektórzy wskazują na zbyt wolne tempo w środkowych odcinkach.
Nie sposób jednak odmówić serialowi siły oddziaływania. To historia, która nie daje spokoju – po zakończeniu ostatniego odcinka długo jeszcze siedzi się w ciszy, próbując poukładać emocje.
