Wśród dżdżystych pól Europy Środkowej, na których Total War wcześniej umiejscowił swoje bitwy, przeniesienie akcji do starożytnego Egiptu jest niczym oddech świeżego, choć gorącego powietrza. Total War: Pharaoh to podróż w czasie, gdzie tajemnice i splendor starożytności są na wyciągnięcie ręki. Miedziane ostrza, odzwierciedlające technologie i metody wojenne tamtych czasów, migoczą jak złoto w silnym egipskim słońcu, a walka nie jest tylko starciem armii, ale również rozgrywką z naturą i jej kapryśnymi siłami.
To tutaj, w cieniu monumentalnych piramid, które są niczym stałe punkty orientacyjne w krajobrazie strategii, gracze podejmują decyzje, które mogą zaważyć na losach całych cywilizacji. Piramidy nie są tylko ikonami budowlanymi; w grze stanowią one centra władzy i kultury, które gracze muszą inteligentnie zarządzać, aby zapewnić dobrobyt swojemu ludowi.
Seria Total War od lat kusiła graczy możliwością sterowania historią, zapewniając im kontrolę nad potężnymi imperiami i armiami. „Pharaoh” stanowi kontynuację tej tradycji, ale wprowadza nową, bardziej wyrafinowaną warstwę taktyczną. Egipski klimat i estetyka dodają nie tylko wizualnego uroku, ale również wpływają na mechanikę gry – od zarządzania zasobami w dolinie Nilu, poprzez unikatowe jednostki, takie jak rydwanownicy, aż po zmagania z rzeczywistością, w której wielkie rzeki i pustynie mają wpływ na logistykę i strategię.

Jednak to piaskowe królestwo nie jest pozbawione kontrowersji. „Pharaoh” dzieli społeczność – jedni widzą w nim triumf strategii i innowacji, inni zaś – przegapioną okazję do naprawdę epickiej gry. Skrajne emocje, które gra wzbudza, są odzwierciedleniem ryzyka, jakie podejmuje się, próbując odświeżyć klasyczne motywy w nowoczesnej oprawie. Ostatecznie, to gracze decydują o tym, czy Total War: Pharaoh jest godnym następcą swoich legendarnych poprzedników, czy tylko kolejną rozdziałem w historii, który nie dorównał swoim oczekiwaniom.
Estetyka Total War: Pharaoh jest prawdziwą ucztą dla oczu – każdy piksel wydaje się być wyryty z kamienia z troską godną najwybitniejszych artystów starożytności. Gra przenosi nas w świat, gdzie każda tekstura i odcień barwy mają swój unikatowy charakter, od błyszczących złotych mask monarchów, po wyschnięte, popękane od upału pola bitew. Ta dbałość o grafikę jest niczym hołd dla okresu późnej epoki brązu, epoki, w której cywilizacje rozkwitały, a Egipt był potęgą świata.
Mapa Doliny Nilu w grze, z jej rzekami i kanałami irygacyjnymi, jest nie tylko dokładnym odwzorowaniem geografii, ale też dynamicznym polem do strategicznego myślenia. Gracz musi tutaj planować nie tylko bitwy, ale również rozwój miast, gospodarkę i handel, by zapewnić dobrobyt swojemu królestwu. Złożoność rozgrywki i planowania w Total War: Pharaoh ma potencjał, by zatrzymać przy sobie graczy na niezliczone godziny, gdzie każda decyzja może mieć długofalowe konsekwencje, a każda bitwa jest inna dzięki zmiennym warunkom i nieprzewidywalności przeciwnika.
Jednostki, z których każda ma swój zestaw unikalnych zdolności i wymaga innej taktyki użycia, sprawiają, że starcia są bogate i pełne głębi. Rydwanownicy, łucznicy, piechota – każdy rodzaj jednostki wymaga innej strategii, co wymusza na graczu ciągłą adaptację i uważne zarządzanie swoimi siłami.

Strategiczna złożoność Total War: Pharaoh jest więc niczym szachownica ułożona na piaskach pustyni, gdzie każdy ruch musi być przemyślany, a sukces zależy od umiejętności przewidywania i adaptacji. To wyzwanie, które, jak piramidy Egiptu, może wydawać się nie do pokonania, ale równie dobrze może dostarczyć niezapomnianych triumfów i satysfakcji z dobrze wykonanego planu.
Chociaż Total War: Pharaoh jest dziełem, które może zachwycić swoją estetyką i złożonością, nie można zaprzeczyć, że posiada również swoje niedoskonałości. Krytycy i gracze, którzy z niecierpliwością czekali na historyczny powrót serii do swoich korzeni, w niektórych aspektach mogą czuć rozczarowanie. Oczekiwania były wysokie, a „Pharaoh” zdaje się nie zawsze sprostać tym ambicjom.
Rozgrywka, choć bogata w detalach historycznych i geograficznych, niekiedy pozostawia wrażenie nieukończenia, jakby twórcy przestali na pół drogi do pełni jej realizacji. Gracze, którzy spodziewali się innowacji równie rewolucyjnych, jak te, które kiedyś wniosła ta seria, mogą być rozczarowani. Zamiast pionierskich zmian, „Pharaoh” oferuje więcej z tego samego, czasami nie dostrzegając potrzeby większej ewolucji.
Ścieżka dźwiękowa, zamiast być wspierającym filarem atmosfery, wydaje się być tylko tłem, nie wnoszącym dodatkowej głębi w świat starożytnego Egiptu. Muzyka, która mogłaby podnieść nastroje przed bitwą lub pogłębić uczucie zwycięstwa, często pozostaje niezauważona, a jej nieobecność jest odczuwalna w kluczowych momentach gry.
Nawet wydajność, ta techniczna strona monety, bywa powodem frustracji. Błędy, problemy z płynnością rozgrywki, a nawet czas ładowania mogą wytrącić z rytmu i sprawić, że nawet najbardziej malownicze sceny bitew tracą na swoim uroku. Współcześni gracze, przyzwyczajeni do wysokiej wydajności i optymalizacji, mogą znaleźć w „Pharaoh” powód do zgrzytania zębami.
W obliczu tych mankamentów, Total War: Pharaoh zmusza graczy do stawiania sobie pytania – czy to, co gra robi dobrze, jest w stanie zrekompensować te momenty, gdy jej blask przygasa? To pytanie, na które odpowiedź nie jest jednoznaczna i w dużym stopniu zależy od indywidualnych oczekiwań każdego, kto w nią zagra.

Twórcy Total War: Pharaoh z Creative Assembly podjęli się trudnego zadania zbalansowania innowacyjności z klasycznymi elementami serii, które fani pokochali przez lata. Wprowadzone odświeżające koncepty, takie jak zaawansowane zarządzanie miastami, wyrafinowane opcje dyplomatyczne i rozbudowane drzewa technologiczne, w teorii powinny wnosić nową jakość do rozgrywki. Te nowości mają na celu wzbogacenie doświadczenia gracza i dostarczenie mu większej kontroli nad ewoluującym środowiskiem strategicznym, gdzie każdy wybór ma znaczenie i długofalowe konsekwencje.
Niestety, te innowacje nie zawsze idą w parze z oczekiwaniami graczy, gdyż problemy techniczne takie jak błędy w AI, długie czasy ładowania i momenty, w których gra zawiesza się lub gubi płynność rozgrywki, mogą poważnie zakłócić immersję i przyjemność z gry. Te techniczne niedociągnięcia, choć nieodłączna część wielu współczesnych gier przy ich premierze, są szczególnie frustrujące w przypadku „Pharaoh”, gdzie oczekiwania były tak wysokie.
Creative Assembly, znane z dbałości o szczegóły i historyczną precyzję, tym razem zdaje się borykać z wyzwaniem dostarczenia równie dopracowanego produktu pod względem technicznym. To tworzy dysproporcję między zamiłowaniem do detalu w kwestiach historycznych a techniczną realizacją. Rozczarowanie może być tym większe dla tych, którzy przyzwyczajeni są do płynności i niezawodności serii Total War.
Niespójność między ambicjami a realizacją jest więc niemal odczuwalna podczas gry. Trudno nie uznać tego za przestrogę dla graczy, którzy oczekują, że każda nowa odsłona serii będzie krokiem naprzód. Total War: Pharaoh może być jak przestroga przed nadmiernymi oczekiwaniami, przypominając, że nawet najbardziej obiecujące koncepty muszą być wsparte solidnym wykonaniem, aby w pełni rozwijać swoje skrzydła i unosząc się wysoko nad piaskami czasu.

Dla zagorzałych zwolenników serii Total War, „Pharaoh” może stanowić swoiste wyzwanie – jest to wyzwanie, aby ponownie zanurzyć się w ukochanych mechanikach strategii, a jednocześnie przyjąć do serca fakt, że nie każda nowa odsłona musi być rewolucyjna. Gra dostarcza solidnej dawki nowości, które mogą intrygować, jak na przykład skomplikowane sieci dyplomatyczne, które wymagają od graczy nie tylko wojennej przebiegłości, ale i politycznego zręczności. To w tej przestrzeni „Pharaoh” najbardziej błyszczy – pozwalając graczom czuć się jak prawdziwi władcowie i strategowie swoich królestw.
Ale ta gra to także przypomnienie, że imperfekcje są nieodłączną częścią rozwoju każdej serii gier. Total War: Pharaoh, podobnie jak starożytne cywilizacje, posiada swoje wady, które są świadectwem ludzkiego dążenia do tworzenia coraz to lepszych form rozrywki. Przez pryzmat niedociągnięć, gra może uczyć pokory i cierpliwości – cnot, które były cenione nawet w czasach faraonów.
To produkt z potencjałem, który, podobnie jak wielkie budowle Egiptu, może z czasem osiągnąć status monumentalnego dzieła – pod warunkiem, że twórcy wysłuchają społeczności graczy i zastosują niezbędne poprawki. W świecie gier, gdzie aktualizacje i łatki stały się normą, istnieje szansa, że Total War: Pharaoh wyewoluuje w tytuł, który będzie mógł godnie stanąć w szeregu z najlepszymi odsłonami serii.
Zakończenie więc przybiera postać nadziei i oczekiwania. Total War: Pharaoh nie jest idealny, ale w gruncie rzeczy, która gra jest? Każda nowa odsłona serii ma swoje wzloty i upadki, a „Pharaoh” nie jest wyjątkiem. Może nie jest to faraon wśród gier, który zmiótłby konkurencję jak piaski pustyni, ale z pewnością jest to tytuł, który skrywa w sobie wiele niewykorzystanych jeszcze możliwości. Czas pokaże, czy ta cyfrowa kraina faraonów zostanie w pełni odkryta i doceniona przez graczy, którzy są gotowi przekroczyć rzekę Nil i podjąć się wyzwania, jakie przed nimi stawia. W końcu, w serii Total War, jak w historii, każdy następny rozdział ma szansę być napisanym na nowo.